Niepowtarzalny klimat, gradacja napięcia, wartka akcja, wyraziste postaci (świetne kreacje aktorskie), wspaniałe zdjęcia oraz rewelacyjna muzyka. Polecam!
Nic dodać nic ująć.Oglądam go właśnie po raz enty z takim samym zainteresowaniem jak parę enty mniej ;) Genialna rola Roberta Carlyle'a.
O indywidualności jednostki wobec moralności "masy" humanizmu... Cacy film i muzyczka też cacy a zakrwawione brody na koniec palce lizać ;) "to genialnie perfidne" ;) :D
zapowiadal sie fajnie dopoki nie zaczely sie sceny przy jaskini, muzyki w filmie gorszej nie slyszalem, dwoch w miare fajnych aktorow, i nic poza tym... szkoda czasu sa fajniejsze filmy, dziwie sie ze ma tak wysoka srednia 6,8? gdzie ja daje 3 bo na wiecej nie zasluguje
Cóż, są różne gusty, preferencje muzyczne... Moim zdaniem, muzyka była znakomita! Stworzył ją sam Damon Albarn, za co otrzymał nominację do nagrody Złoty Satelita. Obiektywnie rzecz ujmując - myzyka jest jedną z mocnych stron tej ciekawej produkcji.
wiadomo to tylko gust :) mnie ta muzyka wytracala z klimatu dosc perfekcyjnie... nie wazne ze zrobil ja ktos znany dla mnie masakra... mowie fajnie sie zapowiadalo bo myslalem ze bedzie tutaj jakis survival a tu wyszedl film ooo... prawie , ze zombie i z realistki powstala bajka ... coz srednia pokazuje ze sie myle ale zdania nie zmienie hehe
Także jestem wrażeniem muzyki w tym filmie. Piszesz, że to dzieło Damona Albarna ... A jaki jest tytuł?
Na tej stronie są podane tytuły wszystkich kompozycji: http://www.filmmusic.pl/index.php?act=recki&id=987
no tak - bo gdzie TY dajesz 3, to aż niemożliwe, żeby się ludziom aż tak podobał, że dają więcej... xD
wybacz ironię, ale Twoje zdanie zabrzmiało cholernie "megalomańsko" : ) to, że Tobie się nie spodobał, nie znaczy, że nikt inny się tą produkcją nie mógł zachwycić.
Gusta są różne. Mnie zniechęciła banalność i bolesna przewidywalność akcji. Muzyka rujnowała całe słabe zresztą, napięcie. Kilka wstawek na początku robiło nawet wrażenie, potem pościg w rytmie totalnie niedopasowanej ścieżki dźwiękowej po prostu mnie znudził. To nie była muzyka do tego tematu. Po prostu nie potrafię docenić czegoś czego koniec był już wiadomy po 15 minutach oglądania. Trzy podejścia do filmu i trzy razy zmorzył mnie sen... Ani straszny, ani zabawny, ani ironiczny, plus za jego wartość jako usypiacza :)
Niedopasowanej muzyki? Właśnie w tym tkwiła siła.
Osobiście dość mam właśnie przewidywalnej muzy Zimmera czy innego Williamsa.
Dla mnie ta muzyka była niepokojąca, cholernie niepokojąca, jak cały film zresztą.
Każdego niepokoi coś innego, na szczęscie :) Dla mnie to były odgrzewane kotlety, ale może dlatego że temat wybrali strasznie oklepany i zaserwowali go po prostu tak przewidywalnie, że można było opisać każdą scenę w wyprzedzeniem.
Zauważyłam, że wiele osób ocenia wysoko muzykę, widać moje gusta są niereformowalne :)
Film obejrzałem jeszcze w "tamtych czasach" na VHS z wypożyczalni. Pieniądze zarobiłem na truskawkach i byłem zielony w gwiazdach filmu ówczesnego, a dzisiaj współczesnego.
Powiem krótko. Produkcja zrobiła na mnie niesamowite wrażenie. Lubię sobie odświeżyć to wrażenie. Muzyka klimatyczna i sprytnie wyjątkowa, jak gdyby z innego filmu, zalatująca westernem, ale z drugiej strony jakby współczesna nam odbiorcą, jakby podkręcała widza do wczucia się w "ideały" kanibalizmu.
Film jest majstersztykiem kinematografii lat `90, który dopełnia rola głównego bohatera.
Reasumując: poezja! - a przewidywalność nie jest w cale taka oczywista. Kto pamięta zakończenie??
Czytam i widzę we wcześniejszej wypowiedzi mojej błąd ort. i za to przepraszam, a co do przynęty? Przecież oni się zabili oboje. Chyba że któryś umarł, a drugi go zjadł, ale raczej oboje, bo ta rdzenna mieszkanka Ameryki się jeszcze pojawia pod koniec. Kto przeżył, a kto nie dożył??
To już nieistotne, szczególik, który umknął bo pewnie przysypiałam, ale cała konwencja żywcem zerżnięta w wszystkich wzgórza mają oczy, drogi bez powrotu itp. Tak przewidywalne, że aż bolesne, naprawdę :) Ze błędy nie ma co przepraszać, szczególnie za te z nadmiaru emocjii :) Ale zawsze mogę zgadnąć zakończenie, kanibal przetrwa :)
Jeszcze raz obejrzałem zakończenie. Bez wątpienia główny bohater umarł po "pierwszym kanibalu usa". Tego zakończenia bym nie przewidział. Nie przewidziałbym też, że tylu ludzi przejdzie bezkrytycznie nad faktem ludożerstwa i przystąpi do procederu kanibalizmu. Od kiedy możemy mówić, że zakończenie robi się przewidywalne? Przecież główny bohater przeżył wojnę niechcący. Miał na tyle honoru żeby dla zemsty zjeść silnego blondaska i zabic Roberta C., a na końcu samemu się zabić na prawdziwą śmierć.
Pozdrawiam i dziękuję za wyrozumiałość w sprawie ort.
Od kiedy przygarniają nieszczęsnego podrzutka, który stanie się cichym zabójcą :) To akurat żywcem zerżnięte ze starego "COŚ", taki typowy trick, ktory mocno obniżył napięcie w filmie. Ale popełniłam jeden błąd nie uwzględniłam, że to stosunkowo stary film.
Jo, ale nie wolno na podstawie jednego podejrzanego epizodu traktować całej fabuły jako przewidywalnej. Całość produkcji obfituje w zaskakujące momenty i to nieraz lekko śmieszne:D
Film nie tyle straszny, "horroryczo-trillerny", co nierzadko wręcz komiczny i po prostu śmieszny. Nie jest to typowy horror i nie można się doszukiwać w nim tylko epizodów potęgujących napięcie.
"3" to za mał, podnieś mu na "4", przecież grę aktorską trzeba docenić, co tam braki w scenariuszu:D
No co Ty, teraz muszę go drugi raz obejrzeć :), a nie wiem czy zniosę tę skoczną poleczkę w tle jako podkład muzyczny...
Szkoda, że drugi raz nie obejrzałaś. Czasami drugą szansę warto dać nawet filmowi niskobudżetowemu, z aktorami grającymi role charakterystyczne, którzy nie mają wpływu na specyfikę przewidywalności standardowych zachowań swoich ról:P
Teraz przerabiam samurajskie kino, drapieżcy muszą poczekać :) Ale potrafię zmienić perspektywę , więc może jak zacznę znowu cierpieć na bezsenność...
Jak film mógł ''zerżnąć'' z ''Drogi bez powrotu'',która została nakręcona cztery lata później ?