Jeden z tych filmów, które mają dobre recenzje, ale nie da się ich oglądać. Podobno reżyser chciał pokazać ludzi, przestrzegających wszystkich zasad społecznych. Żeby osiągnąć ten efekt - bohaterowie zostają pozbawieni empatii, energii, charakteru oraz wszystkich innych elementów, które "robią" postać. Efektem jest taniec manekinów - cienie przesuwają się na ekranie, ale życia żadnego nie ma w tym filmie. Jest to więc eksperyment filmowy, ale eksperyment nieudany, który zachwyca recenzentów a nie widzów.
Niestety jest to ten typ filmu robionego ewidentnie nie dla widza :( ale pod recenzentów, konkursy, festiwalowe jury i nielicznych koneserów takiego kina z 'ambicjami do nagród'. Bardzo nielicznych...
Seans to męczarnia i test na anielską cierpliwość, którego pozytywne przejście jednak nie wiele wynagradza.
Tak,masz rację...film nie dla widza ,a szczególnie dla takiego który zachwyca i onanizuje się przy prawdziwym kinie jakim jest np."Avengers".
No jeśli tobie intelektualną przyjemność sprawia takie kino to gratuluję gustu wysublimowanego jak żyleta ;)
Przecież napisałam, że jest to film dla hardcorowych koneserów, za jakich przedstawiciela się pan najwyraźniej uważa więc w czym problem, gdzie ta potwarz, gdzie obraza? :p
Ja faktycznie piszę z perspektywy szaraczka, co się kinem aż tak ambitnym zachwycać nie umie i przyjemności z niego żadnych czerpać nie potrafi. Nie zaprzeczam, bynajmniej!
A więc powinieneś raczej potraktować to jako komplement świadczący o twojej nietuzinkowości, gratuluję jesteś jednym na milion. Po co od razu obrażać? :p
Ależ dziękuję za docenienie mojej skromnej osoby ,aczkolwiek te gratulacje nie były potrzebne. :)
Wracając do Twojej poprzedniej wypowiedzi ,twierdzisz ,że film ten nie jest adresowany do widza - to nie jest prawda. Ta produkcja skierowana jest właśnie do najnormalniejszych w Twoim mniemaniu ludzi i z pewnością nie jestem jednym na milion który tak uważa.
Ani recenzentem być nie zamierzam ,ani tym bardziej nie należę do żadnego jury festiwalowego...jestem zwykłym widzem który nie uważa tego filmu za męczarnię.
Widzę ,że lubisz komplementować.... ;)
Ach, no błagam cię albo rozmawiamy poważnie albo nie :p Do przeciętnego widza są kierowane blockbustery właśnie, czasem mniej lub bardziej udane, a w większości zwykła głupiutka rozrywka.
Do tego typu filmów się nigdy kolejka przy kasach nie ustawi i nikt się po wejściówki pchał nie będzie :p to jest niemal podręcznikowe kino offowe i kameralne :p
I fajnie, ambitne kino jest potrzebne, coby nam sztuka filmowa całkiem nie obumarła pod papką popkultury. Tylko widzisz, ja doceniam takie filmy z tej wyższej półki ;) które poza byciem ambitnymi potrafią jeszcze przekonać do siebie część malkontentów z tego grona przeciętnego widza, przykuć ich uwagę, zaintrygować.
Ten mnie zwyczajnie wynudził. Można było z niego zrobić półgodzinną etiudę filmową - nic by z przekazu nie stracił, a wręcz przeciwnie, pozbawiony niepotrzebnych dłużyzn obraz zyskałby na sile wyrazu.
Śmiało możesz się nie zgodzić, ale spróbuj spędzić 10 znajomych na domowy seansik, jeno potem szczerze zeznaj ilu w trakcie błagało byś ich oszczędził i oddało pożyczone pieniążki? ;)
Twierdzisz ,że w filmie były dłużyzny? Hmmm...rozumiem ,że z filmami Hanekego nie miałaś do czynienia tak a propos?
Masz rację , do tego typu produkcji mało kto się garnie a i w kinach próżno szukać takich filmów. Społeczeństwo lubi rozrywkę w najczystszym wydaniu ,ociekającą w efekty które na dzień obecny przypominają swoją formą bardziej gry komputerowe a nie solidne kino.
Większość odbiorców to ludzie młodzi których umysły nie są skalane myśleniem, ba...myślenie ich boli, wolą więc popatrzeć na ferię barw która zalewa ekran kinowy.
Filmy które zmuszają do refleksji i zatrzymania się na chwilę nie są pożądane w dobie marvelowskich produkcji.
P.S. Nie mam nawet tylu znajomych aby zaprosić ich na seans ;)
Hanekego? Hym, nie kojarzę z marszu. A Kim Ki-duk się liczy? :p Tam u niego jak jest dialog to jest święto ;)
I właśnie, takich ludzi trzeba czymś zaintrygować! :p formą, treścią, ciekawą historią. No niestety, patrząc realistycznie takie czysto ambicyjne czy dydaktyczne kino które oferuje tylko dydaktyzm nigdy do nich nie dotrze.
PS: pan mnię tu sprytnych uników nie robi :p taką świetną tezę uknułam, pan sprosi sąsiadów, będzie eksperyment socjologiczny! ;p
Sąsiedzi niezbyt zainteresowani będą takim eksperymentem gdyż ich ,że tak powiem...poziom intelektualny nie będzie zbytnio odpowiadał temu co im będę zmuszony zaserwować aby eksperyment mógł się odbyć. Poza tym nie utrzymuję z nimi bliższych kontaktów które pozwalałyby spoufalać się do tego stopnia aby spraszać ich do siebie.
Nie bardzo tylko rozumiem co Pani miała na myśli pisząc o pieniądzach i ich ewentualnym zwrocie? :)
No już dobrze, niech będzie że trochę racji jest po obu stronach ;)
Zawiłości mojego poczucia humoru ciężko wytłumaczyć :p droga jest długa, kręta, upstrzona w diagramy i wykresy, szkoda zachodu ;)
Prawda zawsze leży po środku.;)
Nadal bardzo intryguje mnie temat tych pieniędzy.
Lubię specyficzny,abstrakcyjny i pokrętny humor , tak więc nie wywiniesz mi się z obowiązku dogłębnego wyjaśnienia tego bądź co bądź , żartu.:)
Mam rozumieć,że za ten seans powinienem pobrać opłaty? Taka moja luźna interpretacja.:)